Czy konsument jest jeszcze człowiekiem, czy już biorobotem ?
Amerykański bloger David Cain porusza ważny temat w artykule „Twój tryb życia został już zaprojektowany”. Poznajmy najciekawsze fragmenty.
Oto znów jestem w świecie pracy. Znalazłem sobie dobrze płatną posadę w branży motoryzacyjnej i życie wraca wreszcie do normy po dziewięciu miesiącach podróży”. Odkąd zaproponowano mi pracę zauważalnie mniej oszczędzam. Na przykład, znów kupuje drogie kawy. Sądzę, że dodatkowe wydatki związane są z moim poczuciem własnego wzrostu.
Jedno z najbardziej zaskakujących odkryć, którego dokonałem w czasie mojej podróży, polega na tym, że przebywając za granicą wydawałem miesięcznie o wiele mniej (w tym w droższych krajach, takich jak Kanada) niż kiedy mieszkałem w domu i miałem stabilną pracę. Miałem o wiele więcej wolnego czasu, odwiedzałem najpiękniejsze miejsca na świecie, ciągle spotykałem nowych ludzi, niczym się nie przyjmowałem, i to wszystko kosztowało mnie o wiele mniej niż moje skromne życie z godzinami pracy od 9 do 17 w jednym z najtańszych kanadyjskich miast.
Kształtowanie kultury konsumpcji niepotrzebnych towarów i usług.
Tu, na Zachodzie, duży biznes świadomie kultywował tryb życia, nastawiony na niepotrzebne wydatki. Firmy we wszystkich branżach odegrały ważną rolę w kształtowaniu w społeczeństwie niefrasobliwego stosunku do pieniędzy.
W dokumencie „Korporacja” psycholog marketingu przedstawiła jedną z metod, którą wykorzystywała do zwiększenia sprzedaży. Jej pracownicy badali, na ile skutecznie dziecięce marudzenie zwiększa prawdopodobieństwo tego, że rodzice kupią pożądaną zabawkę. Odkryli, że od 20% do 40% zabawek zostałoby w sklepach, gdyby dziecko nie dokuczało rodzicom kaprysami. Wyniki badania zostały wykorzystane do sprzedaży towarów bezpośrednio dzieciom, prowokując je do wymuszenia na rodzicach zakupu. Tylko jedna kampania marketingowa doprowadziła do tego, że klienci zostawili w sklepach miliony dolarów.
Realna przyczyna 40-godzinnego tygodnia pracy
Wróciłem do pracy zaledwie kilka dni temu, a już zauważyłem, jak wiele pożytecznych rzeczy znikło z mojego życia: spacery, ćwiczenia fizyczne, lektura, medytacje i pisanie. Wszystkie te zajęcia są bezpłatne lub wymagają niewielkich wydatków, lecz wymagają czasu.
Nagle zacząłem mieć więcej pieniędzy i o wiele mniej czasu. Oznacza to, że zacząłem zamieniać się w typowego pracującego mieszkańca Ameryki Północnej, czego nie było jeszcze kilka miesięcy temu. Póki podróżowałem za granicą, nie myślałem często o wydatkach, spacerowałem po parku narodowym lub godzinami czytałem książkę na plaży. Teraz o podobnych rzeczach nie ma mowy, przecież na takim zajęciu można stracić najcenniejszy dzień wolny!
Jest oczywiste, że problem ten ma proste rozwiązanie: trzeba mniej pracować, aby mieć więcej wolnego czasu. Niestety w mojej branży i w większości innych jest to praktycznie niemożliwe. Albo pracujesz ponad 40 godzin, albo wcale. Moi klienci i podwykonawcy przestrzegają standardowego dnia pracy, dlatego nie mogę poprosić ich o nie dawanie mi pracy po 13:00.
Ośmiogodzinny dzień pracy został wprowadzony w XIX wieku, w okresie rewolucji przemysłowej w Anglii. Wcześniej pracownicy fabryki byli wykorzystywani po 14-16 godzin dziennie. Zaawansowane technologie i metody umożliwiły pracownikom wszystkich branż przemysłu wykonywanie o wiele większego zakresu pracy w krótkim odstępie czasu. Logicznie byłoby się spodziewać, że doprowadzi to do skrócenia dnia pracy. Jednak 8-godzinny dzień pracy przynosi dużemu biznesowi zbyt znaczące korzyści. Korzyść polega nie na tym, że w tym czasie ludzie wykonują mnóstwo zadań. Natomiast ostry brak wolnego czasu popycha ludzi do tego, że z o wiele większą gotowością płacą za wygody, rozrywki i inne dostępne radości. Utrzymuje ich to przed telewizorem emitującym reklamy.
Doszliśmy do kultury, opracowanej w celu zachowania w nas poczucia zmęczenia, głodu, gotowości na uleganie swoim pragnieniom i wydawanie pieniędzy na wygody i rozrywki. Najważniejsze jest to, że odczuwa się niewyraźny brak satysfakcji ze swojego życia, dlatego ciągle chcemy tego, czego nie mamy. Kupujemy tak dużo, ponieważ zawsze się wydaje, że czegoś jeszcze brakuje.
Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby cała Ameryka zaprzestała kupowania tylu niepotrzebnych rzeczy, nie wnoszących istotnych i długotrwałych korzyści w nasze życie? Gospodarka by runęła i nigdy by już się nie odbudowała.
Wszystkie powszechnie rozprzestrzenione w Ameryce problemy, w tym otyłość, depresja i zanieczyszczenie środowiska oraz korupcja to cena, zapłacona za stworzenie i podtrzymywanie gospodarki trzech bilionów dolarów. „Zdrowie” gospodarki wymaga, aby Ameryka była niezdrowa.
Kultura ośmiogodzinnego dnia pracy to najpotężniejsze narzędzie dużego biznesu w celu podtrzymania ludzi w takim stanie, kiedy odpowiedzią na wszystkie problemy jest zakup czegokolwiek.
Im więcej zarabiamy, tym więcej wydajemy. Wydajemy więcej po prostu dlatego, że możemy sobie na to pozwolić. W rzeczywistości ludziom dość trudno jest uniknąć wzrostu stopy życiowej (albo przynajmniej zmniejszyć wydatki), kiedy dostajemy podwyżkę.
Nie sądzę, że trzeba ukrywać się przed chorym systemem, mieszkać w lesie i udawać głuchoniemego. Pożyteczne jest jednak zrozumienie tego, jakimi chcą nas widzieć duże korporacje. Jeśli nie jesteś prawdziwym wyjątkiem, to Twój tryb życia jest od dawna zaplanowany.
Idealny klient jest ciągle niezadowolony, lecz pełen nadziei, nie jest zainteresowany poważnym rozwojem osobistym, jest bardzo przywiązany do telewizora, pracuje pełny dzień, nieźle zarabia, dogadza sobie w wolnym czasie i po prostu płynie z prądem.
Czy Tobie kogoś to przypomina?
Za: http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/czy-konsument-jest-jeszcze-czlowiekiem-czy-juz-biorobotem/
Data publikacji: 5.01.2016
pobrano z : http://wolna-polska.pl/wiadomosci/czy-konsument-jest-jeszcze-czlowiekiem-czy-juz-biorobotem-2016-01
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz